środa, 19 grudnia 2012

jestem mistrzem!

Dziś wpis na szybko, bo chcę zrobić mamie niespodziankę i w końcu upiec te pierniczki. Niedługo wraca z pracy, a one jeszcze niegotowe! Słuchajcie, jestem po prostu najlepsza! Ale od początku :) Nie wiem czy pisałam, ale w poniedziałek była kartkóweczka z chemii. W niedzielę od godz. 15:30 do 22:30 przesiedziałam na krześle u Ewci, mojej kochanej przyszłej szwagierki i fryzjerki! Rano byłam w kościele, pomyślałam, że pouczę się wieczorkiem. Do domu wróciłam padnięta, ale podekscytowana nową fryzurą, zapomniałam o moich planach i nawet nie zajrzałam do zeszytu z chemii... Poszłam na kartkówkę na tzw. Jana. Ucieszyłam się, bo koleżanka wydrukowała ściągaweczkę, a kolega mi ją zkserował! Niestety, nauczycielka od razu kazała mi ją schować (słaby ze mnie kombinator ;p). No, ale, coś tam napisałam. Miałam wielką nadzieję, że zaliczyłam na tą tróję... A teraz przejdę do dnia dzisiejszego. Przychodzę sobie na wykład, a tu, mój kolega Jacek, mówi, że są wyniki z chemii i zaliczyły aż cztery osoby. Oczywiście ja nie zaliczyłam. Pobiegliśmy pod salę, a tu... ktoś nie zobaczył, że kilka osób z naszej grupy jest na innej kartce, i... ZALICZYŁAM NA 4, czyli napisałam najlepiej z całej grupy! Jestem mistrzem, wiedziałam od zawsze! :) Miał być krótki wpis, bo pierniczki... O, kurde, no to biegnę! Paaa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz