poniedziałek, 10 grudnia 2012

słoneczko!

To był jeden z najgorszych weekendów w moim życiu. Najpierw kłótnie z moim chłopakiem, jego pokrwawione pięści, moje łzy, a potem praca z psychologii - żyć nie umierać! Skąd w nas tyle nienawiści?! Dobrze, że są też te dobre chwile - niekończące się przytulaski, buziaczki, trzymanie za rękę. Nie jestem w stanie ogarnąć tego świata. 
Stałam z koleżanką na przystanku. My tu sobie zamarzamy, a obok biedny starszy pan z laską, zgarbiony, ledwo idzie... Tak mi się go szkoda zrobiło, naprawdę. Ciekawe czy ma kogoś, jakąś rodzinę, czy starcza mu pieniędzy, jak sobie daje radę w codziennym życiu... Wyobraźnia pracuje i przedstawia coraz to gorsze wizje. Potem mały gołąbek z chorą nóżką i pani, która go dokarmia. Dobrze, że są tacy ludzie, którzy potrafią się zatrzymać i wesprzeć choć na chwilę. 
Trzecia zawodówki a ona już w ciąży (nieplanowanej oczywiście) - moja koleżanka. Świat schodzi na psy, naprawdę. Ale daję jej szansę, może dziecko zmieni jej dotychczasowy tryb życia? Widzę dziś świat w pozytywnych barwach :)
Jutro mam korepetycje z matematyki i nocuję w Lublinie u siostry :) Miałam iść na ekonomię i wykonać prezentację, ale strasznie się wstydzę i chyba odpuszczę... Może jakoś zaliczę ten przedmiot. Zresztą wolę rozmowę "szubienicę" z profesorem niż 5 minut postać przed całym rokiem studentów Edukacji Techniczno - Informatycznej... Nawet nie wiecie co to za stres. Dla mnie zdecydowanie za duży!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz